Za każdym razem, gdy dochodzi do rozmowy o głównym niemieckim karabinie maszynowym Niemiec w czasie II wojny światowej - MP-40, tutaj pamiętają, że w rzeczywistości ten typ broni miał reprezentatywną liczbę wzorów niedogodności. Większość z nich można by tolerować w taki czy inny sposób. Była jednak jedna poważna wada, która często okazywała się bardzo smutnym skutkiem dla niemieckich żołnierzy.
Bardzo gorąca lufa, brak czopu, brak niezawodnego bezpiecznika do 1942 r., przyspieszone zużycie główna sprężyna, spontaniczne ujęcia - to wszystko nie jest pełna lista tych problemów, o których mówią, gdy wspominają o MP-40. Może warto zatrzymać się przy spontanicznych ujęciach. W rzeczywistości, przy braku normalnego bezpiecznika, zachowanie to było charakterystyczne dla absolutnie wszystkich systemów strun bez młoteczków, w tym automatów sowieckich. To prawda, że w tym ostatnim problem został rozwiązany od samego początku za pomocą dobrego bezpiecznika.
MP-38 i wczesny MP-40 również miały bezpiecznik, ale doświadczeni strzelcy maszynowi rzadko go używali ze względu na specyfikę urządzenia tego mechanizmu. Faktem jest, że aby ustawić broń w bezpiecznym zaczepie, trzeba było ją najpierw napiąć, tym samym napinając sprężynę. W tym stanie migawka została przełożona na specjalny rowek blokujący (wycięcie). Chociaż pierwszy bezpiecznik zapobiegał przypadkowym strzałom w wyniku upadku, uderzenia lub złapania broni, to czasami przyspieszył stopień zużycia sprężyny, co mogło ostatecznie spowodować awarię całej maszyny w sposób najbardziej nieodpowiedni czas. Problem ten można było wyeliminować dopiero w 1942 roku, po pojawieniu się całkowicie nowego przedniego bezpiecznika w niemieckich karabinach maszynowych.
Najważniejszą wadą MP-40 był jego magazyn, w którym zastosowano tak zwany „stożek Schmeissera”. Pierwsze niemieckie (jak większość europejskich) pistolety maszynowe wykorzystywały magazynki ładowane nabojami w szachownicę. Takie podejście umożliwiło zwiększenie pojemności magazynka, ale było bardziej wymagające dla mechanizmu spustowego broni. W szczególności takie magazynki wymagały więcej miejsca na wyciąganie i strzelanie nabojami. Kolejną wadą była złożoność wyposażenia takich elementów amunicji. Niezwykle trudno było to zrobić bez specjalnego urządzenia, ponieważ z powodu silnego ściskania sprężyny ostatnie 20-30% wkładów było prawie niemożliwe do włożenia gołymi rękami.
Schmeisser zasugerował wkłady sprawdzające. Umożliwiło to rozwiązanie wszystkich powyższych problemów sklepów, które pojawiły się w latach zakończenia I wojny światowej. Sklepy Hugo Schmeissera były łatwiejsze do wyposażenia i mniej wybredne w kwestii mechanizmu spustowego, co również uprościło produkcję automatów. Szybko jednak okazało się, że nawet w stosunkowo sprzyjających europejskich warunkach takie maszyny często się zacinają. Sprawę udało się ustalić dopiero pod koniec 1942 r. Okazało się, że brud i kurz, które nieuchronnie dostają się do wnętrza sklepu, gdy naboje są ustawione w szachownicę, z większym prawdopodobieństwem prowadzą do zacinania się podczas intensywnego strzelania. Zaproponowano rozwiązanie tego problemu w terenie po prostu: trzeba było umieścić w sklepie o 1-3 wkłady mniej niż powinno.
>>>>Pomysły na życie | NOVATE.RU<<<<
Kontynuując temat, czytaj o najpierw najlepsze niemieckie pistolety połowa XX wieku.
Źródło: https://novate.ru/blogs/040621/59250/
TO INTERESUJĄCE:
1. Kraj, w którym nie ma bezrobotnych i biednych, a benzyna jest tańsza niż woda
2. Dlaczego amerykańscy mężczyźni noszą T-shirt pod koszulą?
3. Ile litrów benzyny pozostało w zbiorniku, gdy zaświeci się kontrolka (wideo)