W dzisiejszych czasach nie każdy nowoczesny samochód można uruchomić zimą, co możemy powiedzieć o czołgu z II wojny światowej. Jest dość oczywiste, że uruchomienie takiego auta w czasie silnego mrozu to kolejne zadanie. Na tej podstawie podwójnie interesujące staje się, jak ojcowie, dziadkowie i pradziadowie poradzili sobie z tym zadaniem na froncie w sytuacji, gdy stawką może być operacja wojskowa.
Uruchomienie czołgu zimą to główny ból głowy inżyniera budowlanego. W rzeczywistości od czasu drugiej wojny światowej na naszych szerokościach geograficznych niewiele się zmieniło w tej kwestii. Niemniej jednak załogi czołgów miały i nadal mają w swoim arsenale kilka sztuczek, które pomagają wyjść z tej trudnej sytuacji.
Pierwsza sztuczka to ogniska. Dokładniej, dużo ognisk. Gdy pojazdy zaparkowały, jak to mówią, na „polu”, załogi czołgów nie miały innego wyjścia, jak tylko użyć ognia obok pojazdów. Wykopano dla niego małe dziury. Przy pomocy ognia jednostki zbiornika były ogrzewane z zewnątrz, co ułatwiło późniejszy start. Ponadto ogniska były ratunkiem dla znajdujących się w pobliżu załóg.
CZYTAJ TAKŻE: 7 sowieckich czołgów, o których większość naszych rodaków nigdy nie słyszała
Druga sztuczka to gorąca woda. Jeśli zbiorniki znajdowały się w pobliżu warsztatu, w większości przypadków załogi miały możliwość podgrzania wody. W tym przypadku po prostu wlała (jeszcze gotując wodę) do silnika i tam pobiegła. Pozwoliło to na rozgrzanie mechanizmów, a także ułatwiło późniejszy rozruch.
>>>>Pomysły na życie | NOVATE.RU<<<<
Trzecia sztuczka to benzyna. Dodawano go do układu paliwowego zbiornika w ilości 1 litra benzyny na 35 litrów oleju. Następnie prowadzono „bieg” przez 3-4 minuty. W rezultacie olej w silniku stał się rzadszy, stracił lepkość, a samochód stał się znacznie łatwiejszy do uruchomienia. Następnie benzyna pozostała w pompie.
Kontynuując temat, poczytaj o
dlaczego na rufie T-34 zamocowane wydłużone cylindry.
Źródło: https://novate.ru/blogs/090520/54457/