W Internecie można natknąć się na dość rzadką serię archiwalnych zdjęć przedstawiających czołg T-62, na którego armacie założono jakiś tajemniczy „parasol”. Kto to wymyślił, a co najważniejsze, dlaczego? Dlaczego nie ma czegoś takiego w nowoczesnych pojazdach bojowych? W rzeczywistości tajemniczy „parasol” jest jednym z najciekawszych eksperymentów radzieckich inżynierów. Ale najpierw najważniejsze.
Pierwsza dekada po II wojnie światowej była prawdziwym „złotym wiekiem” pocisków kumulacyjnych i granatników ręcznych. W ciągu zaledwie kilku lat projektanci broni zdołali niemal podwoić zdolność penetracji pancerza tego rodzaju amunicji. Dlatego zarówno ZSRR, jak i USA desperacko pospieszyły w poszukiwaniu nowych sposobów ochrony pojazdów opancerzonych.
Projektanci nie mogli wtedy zaproponować zupełnie nowej koncepcji ochrony przed skumulowanym odrzutowcem, a zatem większość projekty zostały zredukowane do ponownego przemyślenia doświadczeń końca II wojny światowej z instalacją różnych ekranów ochronnych i siatki. Nie było również możliwe niekończące się budowanie „klasycznego” pancerza z powodu ostrego ciężaru pojazdów bojowych ze wszystkimi wynikającymi z tego konsekwencjami dla podwozia.
>>>>Pomysły na życie | NOVATE.RU<<<<
Właściwie zdjęcia czołgów T-62 i T-55 z tajemniczymi „parasolami” na działach są jedną z takich prób „przemyślenia” siatek antykumulacyjnych. Ochrona została opracowana w 1964 roku i nosi nazwę kompleksowej ochrony czołgu ZET-1. Składał się z kilku ciągłych ekranów bocznych, a także siatki parasolowej naciągniętej na broń. Pomysł był taki sam jak poprzednio: stworzyć przeszkodę na drodze kumulacyjnego strumienia, która spowodowałaby jego zbaczanie z prostej ścieżki, zmniejszając wydajność.
„Parasol” ZET-1 ważył około 60 kg. Powinien być zainstalowany w odległości 1800 mm od przedniego pancerza czołgu. Wyszkolona załoga naprawiła zabezpieczenie na broni swojego samochodu w 15 minut. Przeniesienie ochronnego „parasola” do pozycji bojowej (rozstawionej) zajęło kolejne 2-3 minuty. Siatka ochronna została podzielona na kilka sekcji. Każdy mógł wytrzymać uderzenie jednego pocisku kumulacyjnego kalibru 85 mm. Uszkodzoną część „parasolka” można było wymienić w 2 minuty. Chociaż ekrany siatkowe wypadły dobrze w testach, nigdy nie zakorzeniły się w wojsku. Przez kilkadziesiąt lat nieliczne wyprodukowane ZET-1 po prostu gromadziły kurz w magazynach. W tym dlatego, że bardzo szybko pojawiły się czołgi z nowym pancerzem. A jakiś czas później powstała technologia dynamicznej ochrony, która znalazła szerokie zastosowanie już w połowie lat 80-tych.
W kontynuacji tematu czytaj o „Kościół”: dlaczego Armia Czerwona kochała ten dziwny czołg Lend-Lease.
Źródło: https://novate.ru/blogs/240422/62807/