Fakt, że jakieś pięćdziesiąt czy sześćdziesiąt lat temu kierowcy przed wyjazdem wylewali paliwo na gumę, a potem ją podpalali. Potwierdzenie tego można znaleźć w Internecie w postaci fragmentów z kronik dokumentalnych. W tym samym czasie podpalano nie te opony, które były przeznaczone do utylizacji, ale robotników, którzy stali na ciężarówkach. Nie mówimy w tym przypadku o wandalizmie. Był powód do takich działań i to bardzo dobry.
1. Chodzi o deficyt
W ZSRR pojawił się poważny problem - brak różnych towarów, w tym priorytetowych, ważnych dla człowieka. Podobna sytuacja w kraju rozwinęła się z kilku powodów: wad gospodarki planowej, a także braku możliwości technologicznych niezbędnych do wytwarzania szeregu produktów. W tej kategorii produktów znalazły się również opony zimowe do pojazdów samochodowych.
Radzieccy właściciele samochodów używali przez cały rok opon letnich lub całorocznych. Faktem jest, że opony zimowe jako takie nie istniały w kraju aż do lat siedemdziesiątych i osiemdziesiątych ubiegłego wieku. Mimo to brak tych produktów nie był poważnym problemem. Większość samochodów stała spokojnie w garażach i czekała na ocieplenie.
Specjalny sprzęt i ciężarówki działały oczywiście przez cały rok, ale kierowcy bez problemu radzili sobie z opcją całoroczną, poruszając się z małą prędkością. Ponadto najlepsze przykłady domowych przemysł, a w niektórych przypadkach guma produkowana w Skandynawii, ponieważ panują tam warunki klimatyczne blisko naszych.
W Związku Radzieckim w większości przypadków do produkcji gumy samochodowej używano kauczuku naturalnego. Materiał ten stał się mniej wytrzymały i elastyczny w niskich temperaturach. Właściwość ta miała negatywny wpływ na przyczepność do drogi, a także odporność na zużycie opon. Pod wpływem dużego obciążenia, a nawet na mrozie, guma zaczęła się zapadać i po prostu pękać. Problem był szczególnie dotkliwy w warunkach Północy.
Aby przedłużyć żywotność opon, kierowcy zastosowali tak niezwykłą metodę. Opony polano benzyną i wysokooktanową, a następnie podpalono. Guma w ujemnych temperaturach nie zapaliła się, tylko paliwo. Sztuczka polegała na tym, że podczas spalania benzyny guma rozgrzewała się, odzyskując miękkość i elastyczność. Zimą, w latach sześćdziesiątych i siedemdziesiątych ubiegłego wieku, procedura ta została uregulowana i przeprowadzona bezbłędnie. Podczas podróży trzeba było to robić kilka razy. W niektórych przypadkach kierowcy do rozgrzewania opon używali latarek.
>>>>Pomysły na życie | NOVATE.RU<<<<
2. Opony zimowe z czasów ZSRR
W Związku Radzieckim po raz pierwszy specjalistyczne opony zimowe zaczęły pojawiać się pod koniec lat siedemdziesiątych. Ta guma została nazwana „płatkiem śniegu”. Nie różnił się niczym od letniego, z wyjątkiem zainstalowanych na nim kolców. Ten element nieco poprawił sytuację, gdyż zwiększyła się przyczepność do nawierzchni drogi. Jeśli chodzi o jakość gumy, odpowiednio pozostała taka sama, a zniszczenie w temperaturach ujemnych i zastosowane obciążenie nie zniknęły. W związku z tym nawet po rozpoczęciu produkcji „płatków śniegu” kierowcy nadal nosili ze sobą benzynę i palniki.
Eksperymenty ze składem materiału i bieżnika rozpoczęły się już w latach osiemdziesiątych XX wieku. Niestety problem nie został do końca rozwiązany, gdyż pojawiły się inne przeszkody, a mianowicie przerwy w dostawach surowców. Ponadto wyczerpane zostały również możliwości techniczne szeregu przedsiębiorstw.
Czytaj dalej na ten temat dlaczego wiele sowieckich ciężarówek na kołach ma jakieś dziwne rzeczy.
Źródło: https://novate.ru/blogs/181021/60918/